Skąd w Was wzięła się pasja do podróżowania? Kto miał na to wpływ? Rodzice, Wy sami , czy jakieś inne czynniki?
Dawid: Pasja do podróżowania pojawiła się u mnie dość wcześnie, bo już w podstawówce Dzisiaj trochę mnie to dziwi, że rodzice tak po prostu puszczali mnie na kolejowe wycieczki do miast, oddalonych nawet o grubo ponad 200 km. Podróżowałem z kolegą i pamiętam, że bardzo długo i starannie przygotowywaliśmy się do każdej wycieczki. W ten sposób zwiedziliśmy Poznań, Gdańsk i Wrocław.
Michał: Ja tu już niewiele mogę dodać, bo również od dziecka uwielbiałem wycieczki szkolne, a im dalej tym lepiej. W dodatku zawsze zazdrościłem znajomym, którzy mieli możliwość podróżowania po świecie, gdy ja jeszcze nie mogłem. Wtedy właśnie powstawały moje plany, które zaczynam powoli realizować. Długa lista jeszcze przede mną.
Jakie jest miejsce na świecie, do którego w pierwszej kolejności byście wrócili i dlaczego?
Dawid:Zdecydowanie wrócilibyśmy do Hongkongu. Zresztą obiecaliśmy sobie, będąc jeszcze na miejscu, że wrócimy tam kiedyś, żeby sprawdzić co się zmieniło. To niesamowite miasto, które stoi w rozkroku gdzieś pomiędzy azjatycką i europejską kulturą i mentalnością. Dlatego ma bardzo wiele, zupełnie zaskakujących oblicz i dwa tygodnie to zdecydowanie za mało. Chcemy więcej!
Czego Was nauczyły podróże?
Dawid:Podróże nauczyły mnie tego, że na całym świecie ludzie są tacy sami. Mają podobne problemy i troski, dlatego nie należy mieć żadnych uprzedzeń i nie budować sobie z góry własnych wyobrażeń odnośnie miast i ich mieszkańców. Odbiór danego miejsca zależy wyłącznie od naszego nastawienia, dlatego każdy nowy cel podróży powinien być białą kartką, którą sami zapiszemy własnymi przeżyciami i przygodami. Warto podróżować, bo wtedy zyskujemy pewien dystans do życia i znacznie szerszą perspektywę. Ma to też wymiar czysto praktyczny. Chodząc codziennie do pracy można odliczać dni do kolejnego wyjazdu. Bardzo ułatwia to walkę z codzienną rutyną lub np. jesienną depresją.
Co powiedzielibyście osobie, która również chciałaby podróżować, ale boi się zrobić ten pierwszy krok?
Dawid i Michał: A czego tu się bać?
Jakie miejsce musicie odwiedzić by poczuć się spełnieni jako podróżnicy? A może już takie miejsce zobaczyliście?
Dawid:Tutaj mam dylemat. Są dwa miejsca na świecie po odwiedzeniu których czułbym się spełniony, jako podróżnik. Pierwsze to Nowy Jork. Przewodnik po nim kurzy się już z 10 lat na półce i wciąż czeka na wykorzystanie. W sumie to mógłbym zostać przewodnikiem po wielkim jabłku, bo czytałem go od deski do deski chyba kilkanaście razy. Drugie miejsce wynika z mojej fascynacji językiem portugalskim i jest nim Rio de Janeiro. Spektakularnie położone jest chyba jedynym miejscem na Ziemi, gdzie ludzie, zarówno lokalsi jak i turyści, zbierają się w różnych miejscach, żeby podziwiać zachód słońca i kiedy znika ono na horyzoncie po prostu biją brawo. Tak. Też chcę tak klaskać.
Michał: Na pierwszym miejscu są Stany Zjednoczone. Jeśli mnie pamięć nie myli, to jeszcze w wieku 13 lat miałem już cały plan przejazdu od Nowego Jorku, po Los Angeles. Zawsze marzyłem też, by udać się tam statkiem i wypatrywać z oceanu Statuy Wolności. Poza Stanami, marzy mi się również Kioto, a ten pomysł narodził się po tym, jak obejrzałem film „Wyznania Gejszy”. Strasznie spodobał mi się ten klimat. Najfajniej byłoby cofnąć się w czasie i zobaczyć to wszystko, co wtedy się działo na własne oczy, ale oczywiście zadowolę się też obecnym Kioto.
Wy jako innastrefa.pl odpowiecie mi najlepiej na to pytanie. Która strefa klimatyczna dała Wam najbardziej w kość?
Dawid: Zdecydowanie najbardziej w kość dała nam pogoda w Hongkongu czyli strefa klimatu zwrotnikowego monsunowego. Byliśmy tam latem i temperatury dochodziły do 30 stopni, co wydaje się niewiele i same w sobie nie byłyby aż takie złe, gdyby nie wilgotność dochodząca do 100 procent. Taka mieszanka powodowała, że już po 5 minutach od wyjścia z hotelu byliśmy zupełnie mokrzy od potu. Niestety Europejczycy nie są przyzwyczajeni do takich warunków, co widać od razu na ulicach. Miejscowi wyglądają zupełnie normalnie i łatwo ich odróżnić od zdyszanych turystów w kropelkami potu na czole. Jednak klimat umiarkowany też może dać w kość o czym przekonałem się w Wiedniu i Hamburgu. W tym pierwszym przeżyłem prawdziwe oberwanie chmury. Po sześciu godzinach wichury i rzęsistego deszczu już następnego dnia miałem grypę. W Hamburgu też prawie cały czas, chociaż akurat tam taka pogoda to nic szczególnego.
Michał: Znowu muszę zgodzić się z Dawidem. Hongkong. Odczuwalna temperatura była jakieś 10 stopni wyższa, a nie dość, że tam tak gorąco, to jeszcze Hongkończycy mają jakiegoś bzika na punkcie klimatyzacji. Na zewnątrz parówa, a w pomieszczeniach lodówka. Przed wyjazdem do Hongkongu, przeczytałem na jakimś blogu o tym, że dobrze jest mieć tam zawsze ze sobą jakąś bluzę, bo gdy wchodzi się z ulicy, na której jest ukrop, do restauracji, w której jest dziesięć stopni, to naprawdę jest to mało przyjemne.
Zamknijcie teraz oczy…W jakim kraju w myślach się teraz znajdujecie?
Dawid:Zamykam oczy i…siedzę na pagórku w parku, w Marsylii, skąd widać całe miasto jak na dłoni. Wieczór jest bardzo ciepły. Piję piwo i obserwuję fajerwerki, bo jest…sylwester.
Michał: Ja siedzę właśnie za kierownicą Buicka Skylarka z 1972 roku, i mijam pustkowia Arizony o zachodzie słońca. Wiatr we włosach, niekończący się asfalt, w głośnikach kalifornijski zespół Lit, piosenka Lipstick and Bruises. Czego więcej potrzeba?
Rozmawiał @polakwpodrozy