Podróżnicze świry i ich fiat.

dookolafiata.pl

Skąd wzięła się w Was pasja do podróżowania? 

Pasja do podróżowania – oboje tę pasję mieliśmy zanim się poznaliśmy, każde z nas gdzieś wcześniej podróżowało, a teraz ta pasja to jedna z rzeczy, które nas łączą.

Warto podróżować by wiedzieć więcej. Nie trzeba daleko jechać, żeby zobaczyć że u nas w Polsce wcale nie jest aż tak źle.

Dlaczego warto podróżować?

Na pewno podróżowanie pozwala wyrobić sobie własną opinię na wiele tematów. Dzięki temu masz większą świadomość tego jak wygląda życie w innych częściach świata. Poznajesz nowe smaki, krajobrazy i ludzi, którzy mimo że żyją na drugim końcu świata to właściwie aż tak się od nas nie różnią.

Dlaczego akurat podróżujecie fiatem? Skąd ten pomysł? Czy często musicie w czasie podróży naprawiać auto?

Dookolafiata.pl jest połączeniem dwóch pasji: motoryzacji i podróży.

Fiat 125p jest polskim autem więc oczywiście, że się psuje , nigdy to jednak nie była usterka ,która definitywnie unieruchomiłaby auto. A przy odrobinie chęci auto da się bardzo łatwo naprawić.

Czy nie opłaca się bardziej latać samolotem niż wydawać pieniądze na benzynę? 

Podróż autem jest lepsza od samolotu, bo pozwala skupić się na mijanych miejscach i w dowolnym momencie zatrzymać. Dla nas to kwintesencja wolności.

Chciałbym kiedyś pojechać fiatem do Madrytu, od czego miałbym zacząć przygotowania? 

Chcąc jechać samemu fiatem gdziekolwiek w europie wystarczy upewnić się, że wszystkie podzespoły działają. To auto mimo że korzeniami sięga lat 50-tych, aż tak bardzo w zasadach eksploatacji nie różni się od współczesnych aut. Olej, płyn chłodniczy i hamulce.  Jeżeli wszystko jest ok to nic tylko lać benzynę i w drogę!

Jeżeli przygotujesz auto do drogi to nic nie powinno się zdarzyć. Nasi znajomi kupili kiedyś 30 letniego dużego fiata i kolejnego dnia ruszyli nim z Gorzowa do Stambułu na kebaba. Wrócili tydzień później bez otwierania maski.

Rozmawiał @polakwpodrozy 

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Rennes oknem na świat! #ErasmusLife

ne_polo

ior « J’me sens libre quand je t’écris quelques bribes de ma vie

Rapidement dispersées par le bruit de ma ville » Nekfeu

     Rennes, francuskie miasto, które pozwoliło mi czuć swobodę życia. Gdy opisuję Wam urywki z mojego półrocznego wyjazdu na Erasmusa spędzonego w Bretanii myśl przerywa mi hałas odległego dobę jazdy Poznania, miasta w którym się wychowałem. Rennes brzmiało zupełnie inaczej. Nie pamiętam by przytłaczał mnie hałas tego niewielkiego miasta, porównywalnego ilością mieszkańców z Toruniem. Gdy tam zajechałem przywitało mnie miasto pełne młodych ludzi, byłem jednak nieco zmęczony po długiej podróży. Trzeba było jeszcze dojechać do Akademika, a tu niespodzianki od samego początku. Metro skryło się gdzieś wśród placu budowy nowego gmachu dworca kolejowego, ale po kilku minutach  w końcu je znalazłem, ciągnąc zapakowaną na pięć miesięcy walizkę. Walizka, która przytłaczała mnie nie tylko ciężarem, ale i gabarytami. Zdecydowanie w podróży wolę wygodny plecak, ale cóż… W tym przypadku musiał on ustąpić praktyczności pudła na kółkach. Wracając do metra, które pewnie może zdziwić co niektórych, no bo jak metro w tak małym mieście… A tu właśnie Rennes zaskakuje, już za niespełna dwa lata otwarcie drugiej linii metra. Czyżby Warszawa właśnie się zawstydziła? Stolica Bretanii to najmniejsze miasto na świecie posiadające metro, które z pełnym uznaniem mogę nazwać moim przyjacielem w uniwersyteckich podróżach. Zanim trafiło się do wnętrza dwóch seledynowo białych wagoników (bo nie ukrywajmy były one niewielkich rozmiarów w porównaniu do metra w Paryżu) pasażerowie  czekali na schludnych, jasno wykafelkowanych stacjach, słuchając przeróżnej muzyki. Nie raz chciało mi się tańczyć słysząc porywającą muzykę z niewielkich głośników, umilających oczekiwanie mieszkańcom Rennes i przybyłym studentom. Nie dość, że jest to niewielkie metro, warto dodać że jest ono w pełni autonomiczne, a co za tym idzie na próżno w nim szukać osoby kierującej składem. W pewnych momentach można się w nim poczuć jak na rollercoasterze, gdyż są przystanki gdzie wyjeżdża ponad powierzchnię ziemi. Ale wracając do dnia przyjazdu, w końcu trafiłem do Akademika, do mojego pokoju o zawrotnej powierzchni 10 metrów kwadratowych. Na początku trochę się przeraziłem widząc lekko pożółkłe ściany i niektóre meble jak za komuny, a na dokładkę wiatr świszczący przez niedomykające się okno. Jednak patrząc z perspektywy czasu który tam spędziłem, nie zamieniłbym tego miejsca na inne. A więc zyskałem moją bazę wypadową, trochę jak himalaiści zakładający obóz przed zdobyciem szczytu. Po kilku dniach pokój „nabrał rumieńców” i zyskał charakter, który nadały mu dodatki przywiezione z domu, czy zakupione w Ikei, znajdującej się piętnaście minut drogi poza miastem, wśród bretońskich pól z pasącymi się na nich białymi krowami. Niestety z bólem muszę przyznać, iż francuskie krowy pogubiły gdzieś łaty. Ale kto by zwracał na to uwagę… Na próżno szukać też mleka „Łaciate” na półkach Carrefour’a, Inter Marché, czy innych marketów. Ale to mi nie przeszkadzało, zacząłem poznawać okolicę wokół Akademika oraz stare miasto. Mieszkałem w rezydencji uniwersyteckiej o nazwie Beaulieu, czyli w wolnym tłumaczeniu „piękne miejsce” i rzeczywiście takie było. Wokół dużo zieleni, spokojne dzielnice z domkami lub niewielkimi bloczkami, dwa stawy, parki, jednym słowem cisza i spokój. Najpiękniej było w słoneczne dni, jednak te w pierwszym miesiącu nie były zbyt częste, deszcz padał długo i dokładnie. Jednak i to po pewnym czasie nadawało temu miastu urok i nie przeszkadzało zbytnio w jego poznawaniu. To co uderzyło mnie od samego początku najbardziej, jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu, to spójna architektura. Domy z kamienia, z okiennicami, rzadko zdarzał się obskurny ”outsider”, a już w ogóle nie znalazłem obklejonych reklamami i banerami domów. Wszystko z francuską elegancją, okiennicami, będącymi jedynymi kolorowymi dodatkami, ewentualnie drobnymi zdobieniami, ale wszystko ze smakiem i bez nadmiaru. Muszę przyznać, że podobała mi się ta harmonia, zupełnie odwrotna do chaosu kolorystycznego polskiego budownictwa, który czasem też ma swój urok, o ile tego uroku ktoś nie zaklei reklamami ogłaszającymi wszem i wobec przecenę karkóweczki na grilla, bądź desek z Castoramy… Tam wszystko miało swoje miejsce i swoje przeznaczenie. Nawet komunikacja miejska, którą sobie tak upodobałem do opisów – ale jednak spędziłem w niej dużo czasu jeżdżąc na Uniwersytet Rennes 2 – kryła w sobie kolejne ciekawostki. A mianowicie do autobusu, często dużego przegubowego Mercedesa posiadające trzy pary drzwi, wchodzić można było tylko przednimi drzwiami przy kierowcy, nie rzadko napotykając jego radosny wzrok i słysząc „Bonjour” na powitanie. W każdym razie, było to bardzo miłe, a co więcej kultura i czas liczą się tam chyba nieco inaczej, gdyż Ci właśnie kierowcy nigdy nie odjeżdżali sprzed nosa zziajanym pasażerom dobiegającym w ostatniej chwili. Czas jest cenny, ale pośpiech nie wskazany. Rennes stało się bardzo prędko moim oknem na świat. W Akademiku na parterze, na którym mieszkałem poznałem szybko moich sąsiadów, okazją był czas na gotowanie we wspólnej kuchni. A dlaczego okno na świat? Ponieważ narodowości było tam co nie miara, a większość uśmiechnięta i otwarta. Zawiedli mnie „czyści” Francuzi, którzy raczej separowali się od naszej wesołej grupki osób składającej się z takich państw jak Hiszpania, Ukraina, Słowacja, Włochy, Chile, Meksyk, Japonia, Chiny, Indie, Wietnam, Nigeria, Madagaskar, Tunezja, Maroko, Algieria. Jak widać było różnorodnie, a za każdym z tych Państw kryje się jedna lub więcej osób, które w jakiś sposób stały mi się przez ten okres bliskie. Byliśmy jedynym piętrem na którym interakcja sprawdzała się na co dzień i przyciągała nawet osoby z innych pięter czy budynków. Rozmowy do późna na korytarzu, muzyka, wymiana opinii, kultur, smaków i przysmaków, uśmiechów. Gdy nauka doskwierała już za bardzo, nie było momentu gdy czułbym się samotnie, zawsze nawiązywała się jakaś rozmowa, czy to po francusku, czy po angielsku, czy hiszpańsku, nawet mieszane konwersacje ukraińsko-słowacko-polskie, które dziwiły przypadkowych słuchaczy pytających się, ale jak to tak, że możecie się rozumieć? Jednak co jak co, ale słowiańska brać się rozumie!

Wróćmy teraz trochę do kwestii turystycznych. Rennes ma piękne stare miasto ze starymi kamiennymi kościołami, jak na przykład Katedra Świętego Piotra, której wnętrze jest wręcz duchowym doznaniem. Wchodząc do tej potężnej katedry, a szczególnie bocznymi wejściami z wąskich kamienistych uliczek, ma się wrażenie jakby wchodziło się przez szafę do Narnii. Za kotarami wejściowymi mierzymy się z potężnymi kolumnami, kopułą i pięknym gwiaździstym sklepieniem i złoceniami. Poza tym co jakiś czas w mieście można minąć stare domki, które u nas swoim stylem uchodziły by za tak zwany „mur pruski”, jednak tam mają swoją dumną nazwę „maison de colombage”. Poza tym piękne rozległe parki w stylu francuskim, zadaszone ryneczki z owocami morza, winami i serami, czy też rozległe place, na których zawsze coś się dzieje, ale o tym już w kolejnych odsłonach…

                                                                                                                                        @ne_polo

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Sprzed szklanego ekranu w świat!

Zapraszam do przeczytania kolejnego wywiadu z serii #polakwpodrozy, tym razem z Ewą Chojnowską, podróżniczką, modelką, autorką bloga szpilkiwplecaku.pl i byłą uczestniczką programu Wyspa Przetrwania.

szpilki_w_plecaku

Skąd u pani zrodziła się pasja do podróżowania? Mieli na to wpływ rodzice, pani sama czy inne czynniki? 

Moje podróżowanie zaczęło się najpierw od poznawania świata na szklanym ekranie. Zawsze w weekend z tatą siadaliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy programy przyrodnicze. Później wpadły mi w ręce książki Szklarskiego, które pochłaniałam masowo! Ale prawdziwe podróżowanie zaczęło się na studiach. Pojechałam wówczas do pracy na kontrakt do Chin na okres 3 miesięcy. Wyrobioną wizę na dwa wjazdy chciałam w pełni wykorzystać, zatem po powrocie do Polski na egzaminy na miesiąc ponownie poleciałam do Azji. Miało to miejsce w 2009 roku. Ów rok był z resztą dla mnie bardzo pomyślny. W październiku po swoich doświadczeniach podróżniczych dostałam możliwość pojechania do Burundi, Ugandy, Rwany oraz Demokratycznej Republiki Konga  na wyjazd szkoleniowy by przyglądać się pracy pilota. Nie ukrywam, że pojechanie właśnie w ten region świata było moim marzeniem i jedynym trapiącym mnie problemem było: o czym będę marzyć, gdy tę podróż zrealizuję. Teraz wiem, że to było tylko preludium do kolejnych niezwykłych podróży zawodowych ale także licznych prywatnych.

 Jakie jest miejsce na świecie do którego w pierwszej kolejności by pani wróciła i dlaczego? 

Trudno mi w tej chwili wskazać jedno konkretne miejsce, bo każde jest zupełnie inne. W 2017 roku zdecydowanie największe wrażenie zrobił na mnie Sudan. Niesamowita historia, wspaniali ludzie, doskonała kuchnia, a przede wszystkim spotkałam łącznie tylko KILKU turystów, co oznacza, że mogłam spokojnie zwiedzać bez przeciskania się między innymi ludźmi, a miejscowi sami chętnie się dzielą swoimi historiami. Co więcej, w tym kraju chyba można złamać wszystkie stereotypy chociażby taki, że w kraju muzułmańskim kobiety nie powinny podróżować same. Otóż miałam wrażenie, że jestem otoczona niezwykłym szacunkiem i troską. Na początku nie rozumiałam tego do końca lecz potem wszystko się wyjaśniło: przez kilka wieków to kobiety władały krajem a szacunek do płci pięknej zachował się do dnia dzisiejszego. Na swojej drodze spotykałam, owszem, owinięte w chusty kobiety, ale to mężczyźni nosili ich torebki, podawali pomocną rękę i rozpieszczali. Zdecydowanie do Sudanu chętnie bym wróciła,bo w nim co chwilę odkrywa się nowe skarby i co ciekawe, przy udziale polskich archeologów.

 Czego nauczyły panią podróże? Dlaczego warto podróżować

Jest taka bardzo mądra fraza: podróże to jedyna rzecz, na którą wydajemy pieniądze a stajemy się bogatsi. Styczność z innymi kulturami, poznawanie ich historii, obyczajów pozwala nam poszerzyć horyzonty, zrozumieć świat i poprawić swoje otoczenie. W każdym razie ja osobiście staram się wdrożyć ten ostatni punkt. Bardzo dużo latam do Afryki a mentalność tego regiony bardzo mocno różni się od Polskiej. Widzę to w pierwszych dniach podróży, kiedy przyglądam się swoim turystom. Trudno jest im zwolnić, wyluzować i zrozumieć, że my mamy zegarki a oni czas i do tego należy się jak najszybciej przyzwyczaić.

 Co powiedziałaby pani osobie, która chciałaby zacząć podróżować, ale boi się zrobić ten pierwszy krok? 

Pierwsza sprawa to trzeba mieć odwagę, bo od tego się właściwie wszystko zaczyna. Trzeba być otwartym na ludzi, nie bać się ich i umieć rozmawiać z obcymi. Najwspanialej się podróżuje za radą miejscowych, gdyż oni znają najciekawsze miejsca i chcą się nimi pochwalić. A druga sprawa to wyzbyć się wszelkich barier i tłumaczenia, dlaczego nie możemy ruszyć w podróż. Ludzie bardzo często próbują się tłumaczyć, że dzieci, że później, że jeszcze coś trzeba zrobić. Ale jeśli chcesz podróżować to naprawdę da się podporządkować życie osobiste i zawodowe marzeniu o podróżowaniu.

 Czy jest takie miejsce na świecie o którym pani marzy, ale jeszcze nie udało się tam dotrzeć? Jakie to miejsce?

Takich miejsc jest cała masa! Nie bez powodu na moim blogu SzpilkiWplecaku.pl jest zakładka „Lista marzeń”, gdzie wyszczególniam moje plany. A wspomniana lista jest dość bogata. Znaleźć można tam wspinaczkę na Kilimandżaro, udział w La Tomatinie, złowienie piranii w Amazonce ale także wykąpanie się nago w oceanie. Teraz staram się ją sukcesywnie realizować i uzupełniać o nowe pragnienia.

 Jak ocenia pani swoje występy w Wyspie Przetrwania? Czy dał pani coś ten program? Nie żałuje pani decyzji o wzięciu w nim udziału? 

Zdecydowanie przeżyłam fantastyczną przygodę, poznałam ciekawych ludzi a poza tym dotarłam do bardzo ciekawego miejsca, co z punktu widzenia podróżnika, którym jestem, jest fajną wartością dodaną. Pozostanie rozbitkiem na końcu świata, bez powszechnych dóbr cywilizacyjnych i życie, co prawda przez pewien czas, poza strefą osobistego komfortu pozwala poznać siebie i sprawdzić siebie. Jedynie żal mam do swojego organizmu, który zbuntował się w nieodpowiednim momencie.

Rozmawiał @polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Ziemia naszym Rajem!

Zapraszam do przeczytania wywiadu z @dwoje_na_walizkach, parą podróżników, dla których Ziemia to prawdziwy Raj!

dwoje_na_walizkach

Czym dla Was są podróże? Dlaczego warto podróżować?

Podróże są realizacją naszych marzeń, są oderwaniem od dnia codziennego, nadają naszemu życiu sens. Warto podróżować, ponieważ poznaje się wtedy  styl życia innych ludzi, historię ,kulturę, kuchnię czy obyczaje a my uwielbiamy odkrywać wciąż to co nowe.

Skąd zrodziła się w Was taka pasja? Mieli na to wpływ rodzice, wy sami, czy jakieś inne czynniki?

Pasja do  podróżowania zrodziła sie w chwili, gdy się poznaliśmy i gdy pokonaliśmy nasze opory związane z wmawianiem sobie, że nas nie stać. Pewnego dnia mieliśmy już dość i wyruszyliśmy na pierwszą wycieczkę do Włoch i się zaczęło… Ledwo wróciliśmy, a już planowaliśmy następne wakacje. Na początku jeździliśmy raz do roku, a teraz nawet 3 lub 4. Włochy stały sie naszym rajem na Ziemi, ale nie zamykamy się i na inne kierunki, więc nasz wybór padł w tym roku na Francję. Pasja do podróżowania jest powiązana również z moją pasją do fotografowania świata.  Poprzez zdjęcia zachowujemy nasze wspomnienia ,które są przecież ulotne, więc z każdej podróży przywozimy ze sobą minimum 4000 fotek,  no i uwielbiamy się nimi dzielić z innymi pasjonatami podróży ,właśnie po to aby zachęcić ich do wyjazdu w miejsca, w których my byliśmy.

Kto z Was lubi bardziej podróżować?

Jeśli chodzi o podróże myślę, że to ja uwielbiałam je ponad życie i nie mogłam wytrzymać do kolejnego wypadu. To ja je planuję a mąż zajmuje się biletami etc.

Wasze ulubione miejsce w Polsce to?

Polska jest piękna a my kochamy góry, dolny Śląsk i jego zamki , które uwielbiamy zwiedzać!

Jak zachęcilibyście mnie do podróżowania?

Życie jest za krótkie, aby spędzić je siedząc na kanapie, a Ziemia to najpiękniejsze i najciekawsze nieodkryte miejsce we wszechświecie i dlatego warto ja zwiedzać, poznawać cudownych ludzi etc.

                                                                                         Rozmawiał @polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | 2 komentarzy

Wywiad z @iwomanek

Zapraszam do kolejnego wywiadu z serii #polakwpodrozy, tym razem z @iwomanek!

Czym są dla pani podróże?iwomanek (1)

Podróże są moim „akumulatorem”, ogromną radością, odskocznią od codzienności czyli jednym słowem – największą pasją i absolutnie nie wyobrażam sobie bez nich swojej egzystencji . I oczywiście nie mam na myśli tylko dalekich i długich podróży ale nawet rowerowy wypad  „za miasto” jest niesamowitym zastrzykiem pozytywnej energii.

Skąd wzięła się w pani taka pasja?

Pasję do podróżowania przyjęłam w genach, moje ulubione zajęcie z dzieciństwa- przeglądanie z dziadkiem „magicznej książki” czyli atlasu świata.

Polska czy zagranica? Dlaczego?

Polska na krótkie weekendowe wypady, zagranica raczej na dłuższe wyjazdy. Póki co jestem „głodna świata”, dłuższe wyjazdy po Polsce zostawię sobie „na deser” jak już nie będę miała siły na bieganie z plecakiem po innych krajach.

Co powiedziałaby pani osobie, która chciałaby zacząć podróżować, ale boi się zrobić ten pierwszy krok?

Zacząć od „prostych” i bliskich kierunków tak aby nabrać pewności. A przede wszystkim być otwartym na innych ludzi- szukać inspiracji, czytać blogi, rozmawiać z osobami które podróżują, zadawać pytania.

Dokąd przenosi się pani w myślach po zamknięciu oczu?

Na zielone łąki Wysp Owczych, słuchając szumu wodospadu… Choć pewnie jakbyś zadał mi to pytanie jutro to już odpowiedź byłaby inna bo trudno zliczyć miejsca, które chciałabym zobaczyć.

Rozmawiał @polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Mecz? Pielgrzymka? Podsumujmy…

Polak w PodróżyKolejny rok za nami, a ja w sumie nigdy nie robiłem żadnego podsumowania. Jako, że rok 2017 był tak bogaty w różne doświadczenia, stwierdziłem, że warto pierwszy raz to zrobić!

Zdecydowanie był to najtrudniejszy rok w moim dotychczasowym życiu, ale jednocześnie najbardziej zakręcony , szalony, pełen podróży, wypadów,  podczas których spełniałem swoje marzenia i to w tym całym dzisiejszym wpisie jest najważniejsze, bo w końcu jesteśmy na @polakwpodrozy, więc to podróże są głównym i w sumie jedynym punktem podsumowań 2017 roku!

A wszystko zaczęło się w kwietniu, od wyjazdu do Monachium na mecz Realu Madryt z Bayernem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Był to mój trzeci wyjazd na mecz Realu, ale po raz pierwszy w Lidze Mistrzów. Wspaniały hymn przed meczem, historyczna setna bramka Cristiano Ronaldo w tych rozgrywkach, wiele świetnych akcji, atmosfera na stadionie, zwycięstwo Królewskich…Ten dzień zapamiętam na bardzo długo.

Czerwiec!

Wyjazd do Warszawy na mecz La Liga Legends vs Polskie Legendy.

Miał to być zwykły jednodniowy wyjazd do Warszawy na mecz, jednak dzień przed wyjazdem stwierdziłem, że zostanę dwa dni! Zarezerwowałem nocleg w hostelu w centrum stolicy za 35 zł, a potem to już zwiedzanie, zwiedzanie i najważniejszy punkt całego wyjazdu czyli mecz! Na murawie Stadionu Legii biegały m.in. byłe gwiazdy Realu Madryt, Liverpoolu, FC Barcelony, Valencii oraz oczywiście Reprezentacji Polski. Jakby tego było mało, to przed meczem była okazja do zdjęcia z zawodnikami.  Niesamowitym przeżyciem było obejrzenie na żywo meczu i zrobienie zdjęcia z zawodnikami, których wcześniej kojarzyło się tylko ze szklanego ekranu w dzieciństwie.

Gdynia, czyli wyjazd wraz z przyjaciółmi na Mistrzostwa Europy U21 na mecz Reprezentacji Hiszpanii z Reprezentacją Portugalii.

Kolejne świetne piłkarskie widowisko! W akcji mogliśmy widzieć  młodych i utalentowanych graczy, przed którymi kariera stoi otworem, ale to tylko od nich zależy czy wykorzystają swój potencjał czy po prostu się zmarnują. Bardzo dobra organizacja Mistrzostw, atmosfera, poziom meczu, ceny biletów, wszystko na plus!

Lipiec!

Spontaniczny wyjazd na finał Mistrzostw Europy U21, Hiszpania vs Niemcy.

Nie planowałem kolejnego wyjazdu na mecz, po prostu dzień przed finałem znajomy mojego kumpla napisał, że ma kilka wolnych biletów na mecz i czy nie chcielibyśmy wpaść. Decyzja była błyskawiczna. No bo po co się zastanawiać, skoro można od razu jechać?

Piesza pielgrzymka do Częstochowy!

Tak jest! Po raz pierwszy w życiu miałem okazję pójść pieszo do Częstochowy, było to jedno z moich cichych marzeń, które udało mi się zrealizować po podjęciu kolejnej szybkiej decyzji, a dokładnie to dwa dni przed wyjściem. Cudowny czas, chyba nie da się tego inaczej określić. Czas wypełniony życzliwymi ludźmi, radością, śpiewem, modlitwą, ale też i wyciszeniem i zastanowieniem się nad wieloma sprawami w swoim życiu.

Gdańsk!

Kolejny wyjątkowy wyjazd, tym razem z jednym z moich największych autorytetów, człowiekiem, którego warto naśladować, i któremu wraz z mamą  zawdzięczamy pasję do podróżowania. O kim mowa? No jasne, że o dziadku Bronku!  Dziadek podczas jednego ze spotkań rodzinnych zastanawiał się głośno: czy ja jeszcze przed śmiercią gdzieś pojadę? Czy ktoś z Was mnie gdzieś weźmie? Dawno nigdzie nie byłem, a chętnie bym coś zobaczył. Na co ja znów długo się nie zastanawiając: Dziadku, biorę Cię za tydzień do Gdańska! I tak się stało. Świetny wyjazd, i  ten moment gdy widzisz dziadka mączącego stopy w morzu z uśmiechem od ucha do ucha. Nic dodać nic ująć.

Sierpień/Wrzesień

Piesza droga z Lourdes do Santiago de Compostela, a następnie do Fisterra, 35 dni, 1015 km.

Przejście szlaku św. Jakuba było jednym z moich największych marzeń,  do teraz ciężko mi uwierzyć, że faktycznie udało mi się tę drogę wraz z dwoma kumplami przejść. Nie wiem czy znam takie słowa, które byłyby wstanie opisać przeżycia jakie niesie za sobą ta wyprawa. Najpiękniejsze doświadczenie mego życia, sprawdzenie siebie, swojego ciała, psychiki, poznanie Boga w drugim człowieku, poznanie Francji, Hiszpanii.  Wszystko! Niby się tylko idzie, ale jednocześnie masz tam wszystko czego możesz tylko zapragnąć.

Po Santiago była Portugalia, będąc tak blisko nie można było nie zobaczyć Porto, Fatimy czy Lizbony. Wszystko udało nam się zrealizować!

Wrzesień! Czyli znów ten Kraków i znów ta piłka nożna, ale tym razem służbowo jako opiekun drużyny piłkarskiej dziewczyn z Poznania.

Grudzień!

Tego się nie spodziewałem! Sylwester w Szwecji!

Był to kolejny mój spontaniczny wyjazd, którego nawet nie zdążyłem dobrze zaplanować, a już on się skończył.  Sztokholm swoim pięknem porwał mnie całego, a cztery dni samemu w tym mieście były idealne na przeanalizowanie całego roku.

Tego wszystkiego było naprawdę sporo, dobrze było do tego w takim skrócie wrócić,  mam nadzieję, że rok 2018 będzie  tak samo aktywny jak ten poprzedni, ale oczywiście najmocniej liczę na to, że będzie jeszcze lepszy i tego również  Wam wszystkim życzę!

@polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Wywiad z @goromaniacy

góromaniacy

Zapraszam do lektury nowego wywiadu z serii #polakwpodrozy. Tym razem trafiło na @goromaniacy!

Skąd w Was wzięła się miłość do podróżowania?

Na pierwsze wspólne wakacje pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby, która nas totalnie zauroczyła. I przepadliśmy. Już podczas tamtego wyjazdu szukaliśmy innych miejsc, gdzie możemy jechać. Można śmiało powiedzieć, że to góry zaszczepiły w nas podróżniczego bakcyla.

Jakie jest miejsce na świecie, do którego w pierwszej kolejności byście wrócili i dlaczego?

Tatry to miejsce, w które wciąż niezmiennie lubimy wracać. Dużym sentymentem darzymy też Beskid Żywiecki. Mamy tam swoje ulubione miejsca i wciąż takie, które odkrywamy podczas kolejnych pobytów.

Czego Was nauczyły i nadal uczą podróże? Dlaczego warto podróżować?

Wędrówki po górach to dla nas najlepsza forma wypoczynku. W górach możemy odpocząć od codziennych obowiązków i cieszyć się z małych rzeczy, które w ciągłej pogoni nie zawsze jesteśmy w stanie dostrzec.

Co powiedzielibyście osobie, która również chciałaby podróżować ale boi się zrobić pierwszy krok?

 

Warto zrobić ten pierwszy krok, który jest najtrudniejszy. Jeśli już to zrobisz, potem będzie z górki. Tego co przeżyjesz i zobaczysz podczas podróży nie zabierze Ci nikt. To chyba najlepsza zachęta, żeby się odważyć.

Jakie jest Wasze wymarzone miejsce, do którego jeszcze nie udało Wam się dotrzeć?

Lista tych miejsc stale się powiększa, na tę chwilę pierwsze miejsce zajmuje Islandia i Himalaje

Czym zajęlibyście się, gdyby ktoś odebrał Wam możliwość podróżowania?

Gdybyśmy sami nie mogli podróżować, chętnie pomagalibyśmy innym organizować ich podróżnicze marzenia.

                                                                                      Rozmawiał @polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Wywiad z chłopakami z innastrefa.pl

Skąd w Was wzięła się pasja do podróżowania? Kto miał na to wpływ? Rodzice, Wy sami , czy jakieś inne czynniki? 

Dawid: Pasja do podróżowania pojawiła się u mnie dość wcześnie, bo już w podstawówce Dzisiaj trochę mnie to dziwi, że rodzice tak po prostu puszczali mnie na kolejowe wycieczki do miast, oddalonych nawet o grubo ponad 200 km. Podróżowałem z kolegą i pamiętam, że bardzo długo i starannie przygotowywaliśmy się do każdej wycieczki. W ten sposób zwiedziliśmy Poznań, Gdańsk i Wrocław.

Michał: Ja tu już niewiele mogę dodać, bo również od dziecka uwielbiałem wycieczki   szkolne, a im dalej tym lepiej. W dodatku zawsze zazdrościłem znajomym, którzy mieli możliwość podróżowania po świecie, gdy ja jeszcze nie mogłem. Wtedy właśnie  powstawały moje plany, które zaczynam powoli realizować. Długa lista jeszcze przede  mną.

Jakie jest miejsce na świecie, do którego w pierwszej kolejności byście wrócili i dlaczego?

Dawid:Zdecydowanie wrócilibyśmy do Hongkongu. Zresztą obiecaliśmy sobie, będąc jeszcze na miejscu, że wrócimy tam kiedyś, żeby sprawdzić co się zmieniło. To niesamowite miasto, które stoi w rozkroku gdzieś pomiędzy azjatycką i europejską kulturą i mentalnością. Dlatego ma bardzo wiele, zupełnie zaskakujących oblicz i dwa tygodnie to zdecydowanie za mało. Chcemy więcej!

Czego Was nauczyły podróże?

Dawid:Podróże nauczyły mnie tego, że na całym świecie ludzie są tacy sami. Mają podobne problemy i troski, dlatego nie należy mieć żadnych uprzedzeń i nie budować sobie z góry własnych wyobrażeń odnośnie miast i ich mieszkańców. Odbiór danego miejsca zależy wyłącznie od naszego nastawienia, dlatego każdy nowy cel podróży powinien być białą kartką, którą sami zapiszemy własnymi przeżyciami i przygodami. Warto podróżować, bo wtedy zyskujemy pewien dystans do życia i znacznie szerszą perspektywę. Ma to też wymiar czysto praktyczny. Chodząc codziennie do pracy można odliczać dni do kolejnego wyjazdu. Bardzo ułatwia to walkę z codzienną rutyną lub np. jesienną depresją.

Co powiedzielibyście osobie, która również chciałaby podróżować, ale boi się zrobić ten pierwszy krok?

Dawid i Michał: A czego tu się bać?

Jakie miejsce musicie odwiedzić by poczuć się spełnieni jako podróżnicy? A może już takie miejsce zobaczyliście?

Dawid:Tutaj mam dylemat. Są dwa miejsca na świecie po odwiedzeniu których czułbym się spełniony, jako podróżnik. Pierwsze to Nowy Jork. Przewodnik po nim kurzy się już z 10 lat na półce i wciąż czeka na wykorzystanie. W sumie to mógłbym zostać przewodnikiem po wielkim jabłku, bo czytałem go od deski do deski chyba kilkanaście razy. Drugie miejsce wynika z mojej fascynacji językiem portugalskim i jest nim Rio de Janeiro. Spektakularnie położone jest chyba jedynym miejscem na Ziemi, gdzie ludzie, zarówno lokalsi jak i turyści, zbierają się w różnych miejscach, żeby podziwiać zachód słońca i kiedy znika ono na horyzoncie po prostu biją brawo. Tak. Też chcę tak klaskać.

Michał: Na pierwszym miejscu są Stany Zjednoczone. Jeśli mnie pamięć nie myli, to jeszcze w wieku 13 lat miałem już cały plan przejazdu od Nowego Jorku, po Los Angeles. Zawsze marzyłem też, by udać się tam statkiem i wypatrywać z oceanu Statuy Wolności. Poza Stanami, marzy mi się również Kioto, a ten pomysł narodził się po tym, jak obejrzałem film „Wyznania Gejszy”. Strasznie spodobał mi się ten klimat. Najfajniej byłoby cofnąć się w czasie i zobaczyć to wszystko, co wtedy się działo na własne oczy, ale oczywiście zadowolę się też obecnym Kioto.

Wy jako innastrefa.pl odpowiecie mi najlepiej na to pytanie. Która strefa klimatyczna dała Wam najbardziej w kość?

Dawid: Zdecydowanie najbardziej w kość dała nam pogoda w Hongkongu czyli strefa klimatu zwrotnikowego monsunowego. Byliśmy tam latem i temperatury dochodziły do 30 stopni, co wydaje się niewiele i same w sobie nie byłyby aż takie złe, gdyby nie wilgotność dochodząca do 100 procent. Taka mieszanka powodowała, że już po 5 minutach od wyjścia z hotelu byliśmy zupełnie mokrzy od potu. Niestety Europejczycy nie są przyzwyczajeni do takich warunków, co widać od razu na ulicach. Miejscowi wyglądają zupełnie normalnie i łatwo ich odróżnić od zdyszanych turystów w kropelkami potu na czole. Jednak klimat umiarkowany też może dać w kość o czym przekonałem się w Wiedniu i Hamburgu. W tym pierwszym przeżyłem prawdziwe oberwanie chmury. Po sześciu godzinach wichury i rzęsistego deszczu już następnego dnia miałem grypę. W Hamburgu też prawie cały czas, chociaż akurat tam taka pogoda to nic szczególnego.

Michał: Znowu muszę zgodzić się z Dawidem. Hongkong. Odczuwalna temperatura była jakieś 10 stopni wyższa, a nie dość, że tam tak gorąco, to jeszcze Hongkończycy mają jakiegoś bzika na punkcie klimatyzacji. Na zewnątrz parówa, a w pomieszczeniach lodówka. Przed wyjazdem do Hongkongu, przeczytałem na jakimś blogu o tym, że dobrze jest mieć tam zawsze ze sobą jakąś bluzę, bo gdy wchodzi się z ulicy, na której jest ukrop, do restauracji, w której jest dziesięć stopni, to naprawdę jest to mało przyjemne.

Zamknijcie teraz oczy…W jakim kraju w myślach się teraz znajdujecie?

Dawid:Zamykam oczy i…siedzę na pagórku w parku, w Marsylii, skąd widać całe miasto jak na dłoni. Wieczór jest bardzo ciepły. Piję piwo i obserwuję fajerwerki, bo jest…sylwester.

Michał: Ja siedzę właśnie za kierownicą Buicka Skylarka z 1972 roku, i mijam pustkowia Arizony  o zachodzie słońca. Wiatr we włosach, niekończący się asfalt, w głośnikach kalifornijski zespół Lit, piosenka Lipstick and Bruises. Czego więcej potrzeba?

                                                                                                 Rozmawiał @polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Wywiad z @samaprzezswiat

@samaprzezswiatCheese

Czy to prawda,że była już pani w ponad 50 krajach? Niech mi pani powie,jaki kraj był tym numerem 1 i skąd tak naprawdę zrodziła się w pani taka pasja?

Tak, choć warto podkreślić, że już od dłuższego czasu mam problem z tym w ilu krajach byłam, dlatego  że nie wiem co to znaczy „być”. Wystarczy postawić stopę na ziemi (np. międzylądowanie), czy wystarczy przejazdem, a może spędzić noc w hotelu, a może po prostu mieć uczucie, że poznało się kulturę i  miejsce danego miejsca wystarczająco dobrze? Coraz bardziej skłaniam się ku tej ostatniej opcji. Także w  maksymalnym wariancie będzie to ponad 50 , w minimalnym ok. 25 krajów.

 Jakie jest miejsce na świecie, do którego w pierwszej kolejności by pani wróciła i dlaczego? 

Zawsze będzie to już chyba Islandia, choć w 2018 planuję Nową Zelandię i Stany Zjednoczone, i wszyscy mi mówią, że może być podobnie. Właściwie Islandia jest jedynym krajem do którego wracam. Mam nadzieje, że kiedyś tam zamieszkam. Wszystko mi tam pasuje. Ciepli ludzie, zorza polarna, nieskażona przyroda, różnorodność krajobrazu, artystyczny duch i magia, którą da się tam odczuć od pierwszych sekund.

  Dlaczego sama przez świat? Ja również myślę o tym by kiedyś wyruszyć w samotną podroż dookoła świata, czy poleca pani taką formę podróżowania? Jakie są tego wady i zalety pani zdaniem? 

Nazwa i pomysł powstały spontanicznie. Wcześniej po prostu pisałam o podróżach, aż tu nagle okazało się, że najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że podróżuje sama.  A zaczęłam podróżować sama, bo zwyczajnie nie miałam z kim. Mnie interesowały nieprzetarte szlaki, przygoda, z dala od turystów, a moje otoczenie coś z goła innego. Jednego dnia postanowiłam już więcej nie czekać i wziąć sprawy w swoje ręce i to była najlepsza decyzja w moim życiu. Podróże solo uczą odpowiedzialności za siebie i dodają odwagi również w późniejszym normalnym życiu. Ale chyba najważniejsze jest to, że człowiek otwiera się na drugiego człowieka. To idealny sposób by nie tylko poznać, ale naprawdę poczuć inną kulturę. Wejść w nią bez żadnego bagażu. Gdy jeździmy z kimś przenosimy swoje codzienne problemy na wakacje. Poza tym jesteśmy skupieni na tej osobie, rozmawiamy i umykają nam rzeczy, które są tam gdy jesteśmy sami, bo mamy oczy szeroko otwarte. Niczego nie musisz z nikim konsultować. Wielokrotnie ktoś oferował mi nocleg, że mi coś pokaże, doradzi, tylko dlatego , że jestem sama. Ludzie są dobrzy z natury i bardzo chętnie pomagają. Młodą dziewczyną chyba wszyscy chcą się opiekować. Idealny sposób by się wkupić w łaski lokalsów. Więcej osób ich peszy.

Czego nauczyły panią podróże? Dlaczego warto podróżować?

Dodały mi odwagi w życiu codziennym. Skoro musiałam sama zmagać się z tyloma nieprzewidzianymi rzeczami podczas długich wypraw, to na co dzień dam sobie rade ze wszystkim. Serio, czuje, że mogę teraz wszystko. Na pewno nauczyły tolerancji do innych ludzi i kultur.  Zaczęłam też` doceniać to co mam. Wstając rano nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy wśród 1 czy 2 procent ludzi uprzywilejowanych. Większość świata klepie straszą biedę. Niby o tym wiemy, ale dopóki nie wybierzemy się do Azji czy Afryki to jest to tylko obrazek z telewizora. Żyjemy w najlepszej i najbezpieczniejszej części świata. Doceńmy to i wykorzystajmy potencjał jaki nam daje. Cieszmy się z małych rzeczy takich jak: ciepła kąpiel, czysta woda do picia w kranie, praca, darmowa edukacja i opieka zdrowotna. Większość ludzi na świecie tego nie ma.

   Co powiedziałaby pani osobie, która również chciałaby podróżować ale się boi zrobić ten pierwszy krok? 

Zacznij od wyjazdu w polskie góry, albo do Hiszpanii czy Islandii. Gdzieś blisko. Wyjedź na weekend. Zobacz jak będziesz się czuł sam ze sobą. Ośmiel się, podejdź do drugiego człowieka. Porozmawiaj. Ja też zaczęłam od małych kroków. To, że się boisz jest normalne i bardzo zdrowe. Ale o to chodzi, by zrobić coś pomimo strachu. Granice naszych możliwości są dużo dalej niż nam się to wydaje na początku. Po prostu powolutku je przesuwaj. Dzień za dniem.

  Z jakimi opiniami w świecie na temat nas Polaków się pani spotyka? 

Z dobrymi. W Europie Zachodniej mają nas za pracowitych ludzi. We Wschodniej mają nas za bogaczy. Amerykanie nie bardzo rozumieją różnicy między Holland a Poland, więc najlepiej im od razu powiedzieć że jestem z Unii Europejskiej. A reszta świata, no cóż nie wiedzą nic. Więc myślą, że jak z Europy to jesteśmy super bogaci.

 Gdy zamyka pani oczy to jakie pierwsze miejsce pani widzi? 

Jestem osobą, która patrzy mocno do przodu i uwielbiam planować. Więc teraz mam przed oczami Kalifornię do której jadę na przełomie roku.

   Rozmawiał @polakwpodrozy

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj